Buenos Aires jest wprawdzie miastem portowym ale mam wrażenie, że jest do portu odwrócone niejako plecami. Centrum miasta rozwija się poza portem i w odróżnieniu od innych znanych mi z Europy portowych miast jest bardzo przejrzyste. Zbudowane jest w klasyczny dla kolonialnych miast Ameryki Południowej sposób. Spojrzawszy na plan miasta, widzimy jak wszystkie drogi krzyżują się ze sobą pod kątem prostym, tworząc sieć równych 100-metrowych kwadratów. Główne ulice centrum, wzdłuż których każdy turysta znajdzie wszystko, czego szuka (muzea, wystawy, restauracje, informacje turystyczne, sklepy, kina, teatry etc.), to Aleja 9go lipca z charakterystycznym obeliskiem (zdjęcia 1-4) i Aleja Majowa (zdjęcie 5). Aleja Majowa, zaczynająca się na Placu Majowym, przy którym znajdują się między innymi katedra i pałac prezydencki zwany różowym domem (zdjęcia 6-9), a kończąca na placu kongresowym, przy którym mieszczą się pałac kongresowy oraz park z licznymi pomnikami i mnóstwo knajpeczek (zdjęcia 10-13), jak na przykład knajpa Rewolucyjna (zdjęcie bodajże ostatnie) z bardzo tanim piwem i drinkami. Skusiłem się na Kubę libre – tak żeby pasowało symbolicznie 🙂

Mój Hostel “Milhouse” mieści się dokładnie 100 m od skrzyżowania obu tych arterii, także wychodząc na spacer nie muszę korzystać z żadnych połączeń publicznych, typu autobus czy metro, które działają tu wyśmienicie i są stosunkowo tanie. Metro na przykład 3,50 Peso.
Zakładam wygodne buty, do plecaka butelka wody, aparat fotograficzny, mapa, kurtka przeciw deszczowa (bo dzisiaj się trochę chmurzy i jest chłodniej). Aaaa i jeszcze papierosy i zapalniczka… a nie, nie, nie, już drugi dzień nie !!!

Tak więc dobrze wyposażony opuszczam hostel i Aleją Majową schodzę w dół w kierunku Placu Majowego. Przed Placem Majowym odbijam w lewo w ulicę Florydy. Jest to główny pasaż handlowy: sklepy, kawiarnie, stragany, indianie handlujący na ulicy, mnóstwo naganiaczy oferujących wszelkie atrakcje turystyczne, typu wycieczka do Urugwaju, zwiedzanie zoo, czy wieczór w restauracji z Tango-Show, koniki szepczący “cambio, cambio” (aż się czasy PRL-u przypominają, z cinkciarzami szepczącymi pod Pewexami “change money”), pucybutami, wózkarzami oferującymi kawę z termosu czy sok ze świeżych owoców, no i oczywiście wszędobylczymi niewidzialnymi złodziejami i widzialną nawet bardzo policją (zdjęcia 14-19).

Ulicą Florydy dochodzę do Placu San Martín.

Wikipedia:
José Francisco de San Martín y Matorras (ur. 25 lutego 1778, zm. 17 sierpnia 1850) – generał argentyński i przywódca powstania południowych narodów Ameryki Południowej przeciw hiszpańskiemu panowaniu. Bohater narodowy Argentyny, Chile i Peru.
Urodził się w urzędniczej rodzinie w hiszpańskim Wicekrólestwie La Platy. Edukację pobierał w Hiszpanii. Tam też rozpoczął karierę wojskową. Walczył z Portugalczykami w Afryce i Francuzami w Hiszpanii (powstanie przeciwko Napoleonowi I).
W 1812 rozpoczął walkę o niepodległość Argentyny (1816). Dowodził wojskami, które dokonały inwazji na Boliwię; w 1817 odniósł zwycięstwo w bitwie pod Chacabuco.
Bitwa pod Chacabuco, 1817
W marcu 1818 jego oddziały wkroczyły do Santiago, w kwietniu wygrał bitwę pod Maipu. W lipcu 1821 zajął Limę, stolicę Peru.
Bitwa pod Maipú, 1818
Po spotkaniu z Simonem Bolivarem 26 lipca 1822 zrezygnował z dowództwa na rzecz Bolivara oraz wycofał się z życia publicznego. W 1824 opuścił Amerykę Południową i udał się na emigrację do Francji.
W 1880 jego szczątki zostały przewiezione do Buenos Aires.

Plac San Martín to niewątpliwie najładniejszy plac, a właściwie skwer w Buenos Aires (zdjęcia 20-23).

 

Następny Artykuł
Poprzedni Artykuł