Teraz, jako że zakończył się pewien etap mojej podróży „into the world”, powinno nastąpić krótkie podsumowanie. No tak, ale o czym pisać skoro wszystko zostało już napisane? Może tylko tyle, że objazd Ameryki Południowej trwał prawie dwa lata, że przejechałem ponad 32.000 km samochodem, 2.000 km rowerem i przemaszerowałem niezliczoną ilość kroków, że przekroczyłem granicę 9 państw, czyli wszystkich poza Paragwajem, że przejechałem samochodem z przyczepką bez zadraśnięcia przez 5 południowo-amerykańskich stolic (Buenos Aires, Santiago de Chile, Lima, Quito i Bogota) za co powinienem dostać co najmniej platynowe prawo jazdy, no i to, że były wysokie góry, suche pustynie, mokre dżungle, mroźne noce, upalne dni, węże, krokodyle, wieloryby, pumy, lamy, małpy, kolibry, kondory i przeróżniaste etcetery.
Być może kiedyś pokuszę się o krótki artykuł o całej Ameryce Południowej, a póki co podsumowuję ją zdjęciami z paru (a jest ich znacznie, znacznie więcej) najciekawszych, najładniejszych miejsc.