Dzień Odzyskania Niepodległości. Dziwne, że w wiadomościach z Polski słyszę o burdach na ulicach, o bójkach z policją, o Polsko-Polskiej wojnie o „marsz wolności“. Smutne te wiadomości, tym bardziej, że tutaj – 12.000 km dalej, starsza, młodsza i najmłodsza Polonia podchodzi do tego święta z wielkim szacunkiem i patosem.
Tak się złożyło, że i ja zostałem zaproszony przez ambasadora Rzeczpospolitej w Argentynie – pana Jacka Bazanskiego – na obchody dnia Niepodległości i na tak zwany koktail do polskiej ambasady w Buenos Aires. Było bardzo uroczyście. Swiętowanie rozpoczęto odśpiewaniem hymnów obu narodów (po raz pierwszy słyszałem hymn polski śpiewany ze wszystkimi trzema zwrotkami). Potem były przemowy, odznaczenia, kwiaty, oklaski i to wszystko, co do takich patetycznych imprez należy. Wytrzymałem. A wytrwałość została niesamowicie nagrodzona. Druga część obchodów znacznie przyjemniejsza. Wjechały grille z argentyńskimi befsztykami, polało się czerwone wino, a i towarzystwo po drugiej lampce okazało się nie takie drętwe jak by sie mogło wydawać. Poznałem sporo interesujących ludzi, ambasador uścisnawszy mi dłoń życzył przyjemnej podróży i dużo dobrych wrażeń w Argentynie. Taaaak – to był bardzo przyjemny i udany wieczór.