Otovalo to nieduża miejscowość na północy Ekwadoru w połowie drogi między Quito, a granicą z Kolumbią. Słynie z tego, że jest w niej największy w Ameryce Południowej, a może i na świecie targ. Z tym największy, najładniejszy, itd. mam pewien problem. Nigdy nie wiem kto i jak to mierzy i czy w czasie pomiarów, o ile takie są, już gdzieś indziej nie powstało coś większego. Tak czy siak na pewno jest tu bardzo duży targ, a takie targi zwykle są kolorowe, pachnące (owoce, kwiaty, kadzidełka), egzotyczne, no i pełne tubylczej ludności. By poznać bliżej kulturę danego kraju lub regionu powinno się takie targowiska jak najczęściej odwiedzać. Dodatkową atrakcją są oczywiście ceny regionalnych wyrobów, owoców czy serwowanych posiłków. Asia już niedługo wraca toteż możliwość kupienia upominków dla rodziny i znajomych jest kusząca. Z tych i innych powodów wjeżdżamy do słynnego w całej Ameryce Otavalo. Parkujemy w wydaje się bezpiecznym miejscu, obok małego sklepu i idziemy szukać targu. Szukać? Dobre sobie. Jesteśmy praktycznie w centrum, bo całe miasto to jedno wielkie targowisko. Wszystkie ulice zastawione są straganami, a tam gdzie ich brak towary rozłożone są na ulicy. Tak jak przypuszczaliśmy, jest kolorowo, pachnąco i egzotycznie. Szykuje się nam przeto długi spacer. Wszystkiego nie dotykamy, ale wszystko oglądamy, co niektóre rzeczy wąchamy, a i pewne kosztujemy. Smakuje pysznie. Pachnie wspaniale. Wygląda przecudnie. Spędzamy w sercu największego (chyba ten kto tak powiedział miał rację), amerykańskiego targowiska Otavalo parę godzin i najedzeni, z torbami pełnymi upominków, z mocą nowych wrażeń wracamy do auta. Przed granicą do Kolumbii, oprócz ostatniego noclegu w Ekwadorze nic nas już nie czeka. Ekwador ze swymi plażami nad Pacyfikiem, w którym pluszczą się wieloryby, ze swoją doliną wulkanów, którą maszerowali już Inkowie, z przecinającym glob Równikiem, z ukrytymi w Andach skarbami natury, ze swymi parkami, miastami, targowiskami, a przede wszystkim ze wspaniałą kulturą i przemiłymi, zawsze uśmiechniętymi ludźmi, żegna nas zapachem ziół i kwiatów, smakiem ryb i owoców i tysiącami kolorów przeróżnych ludowych wyrobów. Kto wie czy nie przyciągną nas tu kiedyś znowu.

 

Następny Artykuł
Poprzedni Artykuł