14 maja 2021 równiutko o 12 w południe rozpocząłem swoje wyzwanie pt. „Droga na ratunek” i ruszyłem pieszo przez Europę. Niestety z powodów pandemicznych obostrzeń, musiałem zmienić plany i ruszyć nie, jak pierwotnie zamierzałem, z Tallinna (do Litwy, Łotwy i Estonii nie ma wejścia dla turystów), tylko z Wisztyńca, czyli trój-styku granic Polski, Litwy i Rosji. Nie zmienia to oczywiście faktu, że trasa będzie długa, ok.4500 km i pewnie nie zawsze łatwa.

Skoro, więc już zacząłem swoją przygodę z długim pieszym wędrowaniem, z którym do tej pory w podróży przez świat się nie zmierzyłem, to wszystko zaczyna dziać się po raz pierwszy. Pierwsze kroki z wózkiem przypiętym do pasa, pierwsze piaszczyste leśne ścieżki, pierwsza noc w namiocie, pierwszy cudowny wschód słońca, pierwsza poranna kawa przy temperaturze nieprzekraczającej 7 stopni i niestety pierwszy poważny odcisk na stopie, i pierwszy skurcz łydki przy wstawaniu, itd., itp. To jednak nic! Najważniejsze są pierwsze, bardzo powoli oglądane (idąc pieszo, świat przesuwa się równie wolno, jak ja z wózkiem) niewiarygodnie piękne pejzaże ziemi suwalskiej i zaraz potem warmińsko-mazurskiej z bocianami, żurawiami, zającami, kuropatwami, sarnami w roli głównej i drewnianymi lub zrujnowanymi wsiami, sosnowymi lasami i kolorowymi łąkami w tle.

Pierwszy etap prowadzi z Wisztyńca do Saska Małego, to około 200 km. Pierwsze 200 km przybliżające mnie do drugiego końca Europy do Gibraltaru i do zrealizowania mojego wyzwania dla fundacji „Na ratunek” www.naratunek.pl .

Tak więc ja idę, dzieci walczące z chorobą nowotworową z Przylądka Nadziei” we Wrocławiu, dla których mozolnie stawiam krok za krokiem, czekają, a wirtualna skarbonka www.naratunek.org/zbiorki/droga-na-ratunek/ jest otwarta dla WASZEGO wsparcia. Dziękuję  😉  

Następny Artykuł