Tym razem dla tych, którzy nie lubią dużo czytać, a wolą oglądać: Mało tekstu – dużo obrazków.
Napiszę tylko tyle, że sporo zastanawiałem się, czy zjeżdżać z wygodnej RN 3 na dziurawą 30km bez asfaltu drogę 278, żeby dojechać do przylądka Tombo, gdzie liczebność pingwinich kolonii (podobno) sięga setek tysięcy.
Zjechałem i … zostałem dwa dni. Zrobiłem milion zdjęć, skumplowałem się z paroma pingwinami i napewno nie żałuję tych dziurawych kilometrów. Tam naprawdę były setki tysięcy pingwinów, co potwierdzili mi spotkani pracownicy National Geographic (zdjęcie).

 

Następny Artykuł
Poprzedni Artykuł