Przejechałem zaledwie 150 km – znowu jest pięknie. Jestem w Villa de Angostura. Na przeciwko stacji benzynowej, na której tankuję samochód, widzę biuro informacji turystycznej. Co mi szkodzi, zobaczę, a może jest tu coś ciekawego. No i jest. Park Narodowy Los Arrayanes słynący z 20 ha. lasu kwitnących (niestety nie o tej porze) arrayanow. W biurze jak zwykle dostałem mapkę i okazuje się, że oprócz parku są jeszcze tu, po drugiej stronie miasteczka, jakieś góry z wodospadem i z punktem widokowym. Hm – w jeden dzień nie da rady. Zostaję dwa. Samochód parkuję przy drodze, prawie nad samym jeziorem, tym samym co poprzednio, Nahuel Huapi, tylko że paredziesiąt kilometrów dalej i już pierwszy spacer po okolicy wzdłuż jeziora pozwala mi sądzic, że podjąłem dobrą decyzję zostając tu na dłużej.
Następnego dnia, już na rowerze, wjeżdżam do parku, a tu o dziwo nie chcą mnie wpuścić bez kasku na głowie. O żesz Julek, tego się nie spodziewałem, ale kask mam. Tyle tylko, że w samochodzie. Wracam po paru minutach już z kaskiem i teraz tak, teraz pan może. Pierwsze pareset metrów krętej ścieżki z góry i pod górę przez las uąwiadomia mi konieczność jazdy w kasku. To nie jest ścieżka spacerowo-rekreacyjno-turystyczna. To jest ścieżka wyczynowo-kaskaderska. Podobno na mapie było napisane, że teren trudny i niebezpieczny dla rowerzystów, ale jeżeli pisało, to po hiszpańsku, a ja mapy zwykłem oglądać a nie czytać, tym bardziej w obcym języku (mimo wszystko jeszcze). Nie taki jednak diabeł zły jak go malują. Pod górę i tak musiałem rower pchać i klnąć pod nosem, a z góry, z góry tóż to sama frajda. Wieczorem po powrocie byłem tak wypompowany, że tylko siusiu, paciorek i spać, ale jedna myśl spędzała mi sen z powiek. Czy nazajutrz jechać na rowerze oglądać wodospad, czy nie. Wieczorem byłem pewien, że nie. Rano jednak chęć zobaczenia czegoś nowego wzięła górę nad zmęczeniem (nie było już aż takie wielkie) toteż wsadziłem poduszkę pod tyłek i wyruszyłem w kierunku zaznaczonego wodospadu. Okazało się, że wodospad to żadna rewelacja, ale i tak wycieczka i widoki były na tyle atrakcyjne, że opłacało się jeszcze trochę wysiłku.

 

Następny Artykuł
Poprzedni Artykuł