[Asia]
Po śniadaniu – tradycyjnej bułce z dżemem (a może i awokado było) ruszamy dalej. Pytani o drogę ludzie informują, że ta którą jechaliśmy wczoraj jest lepsza niż ta, która mieliśmy zamiar jechać więc kawałek wracamy. I dobrze, bo znów jesteśmy nad brzegiem morza. Witek godzi się na krótki przystanek i pożegnanie z plażą. Staram się jak najlepiej zapamiętać ten baśniowy kawałek świata by móc tam wracać po powrocie do domu. Na pamiątkę zostają muszle, które jeszcze przez kilka dni wyjmuję i podziwiam od początku, każdą z osobna. Jedziemy dalej. W Ciudad del Carmen, mieście rafinerii i rzeszy robotników, zabieramy autostopowicza i w trójkę na pokładzie przejeżdżamy długi, bardzo długi most. Niedaleko za mostem mijamy granicę stanu Campeche i jesteśmy w Tabasco. Robimy kolejne kilometry i kończymy w Villahermosie. Pogoda nie dopisuje. W deszczu kręcimy się po mieście, poszukując Parku La Venta i miejsca na nocleg. Parkujemy 300 m od parku, a ponieważ zrobiło się późno zwiedzanie zostawiamy na jutro. Mamy nadzieję, że jutro wyjdzie słońce. Nadzieja matką głupich – trudno będziemy spacerować w deszczu.

Park La Venta to pokryte lasem deszczowym muzeum na świeżym powietrzu. W parku mieści się także zoo ze zwierzętami żyjącymi w Tabasco i okolicach. Nie lubimy oglądać zwierząt za kratkami, a one nie lubią się w deszczu pokazywać więc dość szybko przechodzimy dalej. Przez park prowadzi wąska ścieżka, wzdłuż której ustawiono pamiątki po Olmekach. Olmekowie byli plemionami uważanymi za twórców pierwszej cywilizacji Mezoameryki. Żyli ok 2000 r.p.n.e. Dali m.in. początek pismu hieroglificznemu. Budowali też jako pierwsi schodkowe piramidy ze świątyniami umieszczonymi na szczycie. Samo miejsce (La Venta), gdzie dziś mieści się Park-Muzeum była wtedy największym centrum kulturowym przez nich założonym.

Największe wrażenie robią na nas ogromne, wykute w kamieniu olmeckie głowy. Ważą po kilka ton i mają parę metrów obwodu. Są też inne rzeźby, niektóre przedstawiają zwierzęta (Witkowi najbardziej podoba się małpa patrząca w niebo, głównie ze względu na melodyjnie brzmiącą nazwę rzeźby – „Monkey looking to the sky”), inne na wpół ludzi na wpół zwierzęta. Jest też mozaika z jadeitów (zielonych kamieni wydobywanych w Tabasco) przedstawiająca jaguara. W małym zadaszonym budynku podziwiamy jeszcze olbrzymiego 3 m krokodyla (niestety wypchanego) wyłowionego z pobliskich bagien. Deszcz nie przestaje padać, ale docenimy, że dzięki niemu w parku jesteśmy prawie sami, wczuwamy się w atmosferę miejsca i wyobrażamy sobie historię jego mieszkańców – przodków Majów. Spacer po parku i okolicach zajmuje nam koło 3 godzin, z apetytem na więcej ruszamy dalej.
Cel? Zobaczymy 😉

 

Następny Artykuł
Poprzedni Artykuł