Zdaję sobie sprawę, że moje opowieści o podróży przez świat, zamieszczane na niniejszym blogu są niekompletne i podziurawione, jak dobry szwajcarski ser. Spojrzałem właśnie wstecz i sam się zdziwiłem, że aż tyle opisów pięknych i ciekawych miejsc opuściłem, mając pewnie wtedy nadzieję, że w najbliższym czasie to nadrobię. Nie trudno się zorientować, że ten czas nigdy się nie znalazł i próbując nadążyć za tym, co na bieżąco pozostawiałem z tyłu coraz większe góry zaległości.

Kiedyś na pewno wszystko uzupełnię i jak najdokładniej opiszę, natomiast teraz, aby przynajmniej częściowo zmniejszyć wysokość pozostawionych za plecami gór, postanowiłem od czasu do czasu pokazywać przynajmniej kilka zdjęć z zaległych miejsc i w dwóch, trzech zdaniach napisać, co i gdzie to jest. Resztę dopiszę pewnie na podróżniczej emeryturze J

 

Filipiny – marzec 2019 roku

Manila /Legazpi

W kilka dni po mnie, do Manili przyleciała Jenny i razem planowaliśmy następne 10 dni plecakowej podróży po licznych filipińskich wyspach. Jako, że Manila to brudne, głośne i nieciekawe miasto, od razu następnego dnia uciekliśmy bardzo daleko aż do odległego o prawie 500 km Legazpi. Mimo piekielnego zmęczenia długą całonocną jazdą niezbyt wygodnym autobusem, nie czas było nam odpoczywać. W cieniu pięknego, stożkowego wulkanu Isarog, w otoczeniu barwnych, bardzo nas ciekawych mieszkańców niewielkiej wioski, a przede wszystkim czując we włosach morski wiatr i pod stopami ciepły piasek długiej plaży, od razu zrobiło się nam znacznie milej, niż w zakurzonej Manili, a długi spacer po okolicy był tego niezbitym dowodem

Następny Artykuł
Poprzedni Artykuł